Zmiany, zmiany, zmiany
Nie będę ukrywała, decyzja o zabiegu była dla mnie bardzo trudna. Wiele myśli w głowie, częste wahania czy na pewno dobrze robię? Najtrudniejszy był ten pierwszy krok, akceptacja samej siebie i tego, że mam prawo walczyć o swoje zdrowie, wygląd i realizować się nie tylko jako mama.
Musiałam uświadomić sobie, że mam do tego prawo, a kiedy już podjęłam tę najważniejszą decyzję trzeba było dodać kolejne literki do alfabetu zmian. 🙂
Szczerze, to chyba dopiero teraz kiedy zobaczyłam moje stare zdjęcia, te sprzed roku, które ostatnio pokazałam Wam na FB, zdałam sobie sprawę jak bardzo nieszczęśliwą kobietę na nich widzę.
Rok temu:
Mimo uśmiechu, masy ukochanych ludzi blisko mnie- byłam sama. Zamykałam się w swoim smutku i żarłam (bo jedzeniem tego nie nazwę). Zażerałam emocje i smutek, by potem być jeszcze bardziej wyobcowana i przykrywać kolejne kilogramy perlistym uśmiechem… Bo wiecie, to takie błędne koło- jest Ci źle to co robisz? Jesz. Na chwilę jest cudownie, tej haj, ten uśmiech, takie to wszystko dobre i słodziutkie. A potem ten zjazd- jak narkoman na głodzie bez swojej działeczki. Tak właśnie było ze mną. Tak właśnie działało na mnie jedzenie i rekompensowanie obie smutków, stresu i nerwów właśnie zajadaniem.
Zmiana, która zaszła jest w perspektywie roku ogromna. 😉 Efekt? Ja jestem zadowolona <3
Po roku, dzięki Panu doktorowi, Izie i Agacie mam już pewność, że nie chce tak żyć. Oczywiście kocham swoje małe grzeszki, ale teraz są one małe i nie są codziennością.
Moje śniadanie to nie drożdżówki, a owsianka, czy samodzielnie przygotowane kanapki.
Na obiad nie wcinam gotowych dań, a robię je sama, soki zastąpiłam wodą, miętą.
Całkowicie zrezygnowałam z tramwaju czy autobusu- do pracy i z pracy chodzę pieszo.
Uwielbiam odkrywać nowe smaki i nadal to robię ale zazwyczaj kończy się na różnego rodzaju przystawkach, a nie tak jak kiedyś- przystawkach, zupie, daniu głównym i deserku.
Czesiu to doskonały hamulec na tego typu wyskoki.
Oczywiście boję się jak to będzie gdy go nie będzie, ale jest Iza i ten rok dał mi solidne podstawy do tego, żeby sobie poradzić. Rzecz jasna moja waga na tym etapie trochę się waha- 2kg w górę, 2kg w dół, ale znam już swoje granice, wiem do czego nie chce nigdy więcej wrócić.
Dziś wygrzebałam z szafy tę pamiętną sukienkę w kwiatki w której robiłam moje pierwsze zdjęcie do BaloNowego Życia. 😉 Pamiętam jaka byłam z niej dumna, a wierzcie mi, znalezienie dobrze maskującego i wyglądającego ciucha w rozmiarze 54 jest nie lada wyzwaniem!
A teraz? Spodnie w rozmiarze 46 są idealne
W planach mam kolejne kilogramy w dół, Czesiek ostatnio psoci i już chyba chce chłopak dać mi trochę odpocząć od siebie. Pojawia się dyskomfort, jednak jest to już rok razem a ten związek powoli dobiega końcowi.
Ale na fali radości chcę Wam pokazać efekt na przykładzie jednej sukienki. Kobieta w niej niby ta sama, a jednak wydaje mi się, jakbym widziała dwie różne osoby.
Październik 2018:
Wrzesień 2019:
Dziękuję WAM za wsparcie, ciepłe słowa i wiarę we mnie i Agatę to dla nas bardzo ważne.
Pozdrawiamy ciepło Ania i Czesiulek